wtorek, 24 października 2017

''Kulturalny autyzm'' - muzyka, światło i ruch





















Kolejne warsztaty z dziećmi autystycznymi inspirowane były niedawnym projektem ''Pisklaki w reflektorach'', a konkretnie - jego pierwszym dniem, czyli zajęciami ruchowymi, prowadzonymi przez Monikę Tomczyk. W efekcie na scenie teatralnej połączenie kolorowych reflektorów, muzyki, dźwięków i ruchu dało niesamowity efekt. Dźwięki warunkowały ruch, a dzieci za pomocą gestów wcielały się w m.in. rolę buzującego w kominku ognia, świerszczy, cykających w letnią noc, rechocących żab i mruczącego głośno kota. Ćwiczeń na wyobraźnię było więcej - po scenie sztywno spacerowały patyczaki i luźno przemieszczały się galarety, każdy z uczestników miał także powiedzieć, jakie obrazy w jego głowie wywołuje kojąca muzyka. Najtrudniejszym w założeniu zadaniem w poniedziałkowe popołudnie było stworzenie - z podziałem na zespoły - ruchowego odpowiednika graficznego zapisu ruchu (zygzak, koło, sprężyna, różnej wielkości kropki), ale również z tym dzieci poradziły sobie znakomicie, wykazując się nie lada pomysłowością. Warto podkreślić, że prowadzący zajęcia - Katarzyna Pokuta (wykonująca każde z ćwiczeń wspólnie z uczestnikami) i Maciej Talaga - zadbali o to, by została zachowana równowaga między zadaniami, kładącymi nacisk na żywiołowość a tymi, wprowadzającymi nastrój wyciszenia. Jako ciekawostkę dodam, że 23 października nieprzypadkowo jako ilustrację muzyczną usłyszeliśmy m.in. pochodzący z filmu Macieja Dejczera ''Bandyta'' temat ''Taniec Eleny'' oraz kompozycję z obrazu ''300 mil do nieba'' tego samego reżysera (w ścieżkach dźwiękowych obu produkcji można usłyszeć gitarę Macieja Talagi).

piątek, 20 października 2017

Pan Światełko

Czas akcji: 18 października, kilka minut po dziewiątej.

Miejsce: sala teatralna CK Teatru Sztuk.

Osoby:
Basia
Lucyna
Kamil

Basia siedzi przy stoliku i nanosi poprawki do prezentacji multimedialnej przed zaplanowanymi na 10.00 warsztatami teatralnymi dla dzieci.

Basia (do Lucyny):

Czy dzisiaj jakiś pan przyjdzie mi ustawić światełko na zajęcia?

Lucyna:

Kamil pewnie będzie. (po chwili, ze śmiechem) Od dziś będziemy na niego mówić Pan Światełko!

W tym momencie, jak na zawołanie, do sali wchodzi Kamil.

Kamil:

Cześć.

Basia i Lucyna (razem):

Od dziś masz nową ksywę: Pan Światełko!


czwartek, 19 października 2017

Spotkania Teatralne - dzień piąty

Ostatni dzień Spotkań Teatralnych - podobnie, jak w ubiegłym roku - upłynął pod znakiem warsztatów. Zaczęło się od zajęć dla dzieci, prowadzonych przez Barbarę Wójcik-Wiktorowicz, a zatytułowanych "Kurtyna w górę". Trzon warsztatów stanowiła prezentacja multimedialna, za pomocą której prowadząca wyjaśniała różnice między teatrem dla dzieci, granym przez dorosłych (teatr lalkowy, teatr lalki i aktora, teatr dla najnajów) i spektaklami, przeznaczonymi zarówno dla dzieci, jak i rodziców, wykonywanymi przez dzieci (teatr szkolny). Pojawił się także quiz ze znajomości bajek, a uczestnicy warsztatów bez problemu rozpoznali na zdjęciach sceny z "Koziołka Matołka", "Kota w butach", "Calineczki" czy "Jasia i Małgosi". Zaczęło się jednak od sprawdzenia wiedzy młodych widzów, padały więc pytania o to, jak określamy podłogę w teatrze, zawieszone pod sufitem lampy i fotele, na których siedzi publiczność. Później przyszedł czas na zwiedzanie teatru. Dzieci miały okazję usiąść w garderobie (kolejne, po "reflektorach" i "charakteryzacji" słowo z dwoma "r"), zadzwonić teatralnym dzwonkiem, a także poczuć się przez chwilę jak prawdziwi aktorzy, wychodzący po spektaklu do ukłonów. Nie zabrakło również ćwiczenia dykcji (wierszyk o awanturze między gburem a szczurem). Jak podkreślała Barbara Wójcik-Wiktorowicz, teatr jest miejscem, w którym wszystko jest możliwe. To nasza niczym nieskrępowana wyobraźnia sprawia, że poduszki stają się wyspami, a krzesło koniem, wieżą lub morzem.

Pomysł na swoje tegoroczne warsztaty dla osób słabowidzących i niewidomych Zbigniew Wróbel zaczerpnął ze spektaklu Teatru Śląskiego "Terror". Czwórka uczestników miała podzielić się na oskarżycieli i obrońców systemu. Trwające ponad trzy godziny zajęcia wypełniła rozmowa, w której, oprócz głównego tematu, nie brakowało wątków teatralnych. Zuzanna Gołas, Krzysztof Marciński i Agnieszka Polityka, grający w "Jeszcze nie umieramy, czyli rzecz o niespełnionych" opowiadali, co czuli podczas spektaklu 12 października i wspominali pracę z Tobiaszem Bergiem nad "Powiekami snu", aktorskich wspomnień nie unikał też prowadzący warsztaty. Aktor Teatru Śląskiego opowiadał o swoich relacjach z tuzami katowickiej sceny, Bernardem Krawczykiem i Czesławem Stopką, wspominał także zabawną sytuację, jaka przydarzyła się Wiesławowi Sławikowi, gdy wspólnie grali na wyjeździe "Kikerikiste, czyli kukuryku na patyku". Zbigniew Wróbel zgodził się z Krzysztofem Marcińskim, że osoba niepełnosprawna wcale nie musi być jedynie bierna i skazana na pomoc innych. Jako przykład podawał mężczyznę bez nogi, który w swojej małej miejscowości, właściwie wsi, pracuje jako taksówkarz. Inny, który stracił obie nogi, wspólnie z kolegą-spawaczem, również niepełnosprawnym, robi rowery dla inwalidów. Uczestnicy wskazywali na udogodnienia (autobus, który za pomocą komunikatów głosowych informuje o kolejnych przystankach lub specjalne maty, pomagające znaleźć przejście dla pieszych), ale równocześnie zauważali, jak wiele jeszcze jest do zrobienia np. w sferze ochrony zdrowia.


środa, 18 października 2017

Spotkania Teatralne - dzień czwarty

Na płycie "King" zespołu T. Love pod numerem ósmym znajduje się utwór "Pani z dołu", traktujący o tym, jak ta, która walczyła w sierpniu 1944 roku, musi walczyć o przeżycie w wolnej Polsce. Staruszka również jest bohaterką monodramu "Zofia". Anna Wakulik w swoim tekście nie opowiada jednak o tej, brała udział w powstańczym zrywie, ale o matce, której jeden syn zginął w okupowanej stolicy, a drugi, pięć lat później, z rąk UB na Koszykowej. 24 grudnia (symboliczny dzień) 1990 dziennikarka przeprowadza w domu opieki wywiad z 95-letnią Zofią Rodowiczową z domu Bortnowską. Jak zagrać bohaterkę, która, mijając na ulicy uśmiechnięte kobiety, życzy im, by ich dzieci umarły, bo jej nie żyją? W jaki sposób pokazać na scenie osobę, która nie ma siły wstać z łóżka, umyć włosów, obrać ziemniaków na obiad, nie popadając w banał? Małgorzata Pieńkowska w trwającym godzinę monodramie prezentuje całą paletę emocji - śmiech, płacz, złość, desperację, stupor - ale wszystko w odpowiednich proporcjach. Raz jest ciężarną matką, wybierającą imię dla syna, by za chwilę mówić o jego ekshumacji. Zapada w pamięć scena, w której matka "Anody" wyciera blat stołu, będący w tym momencie płytą nagrobną na Powązkach. Zofia w spektaklu w reżyserii Beniamina Bukowskiego staje się postacią uniwersalną, archetypiczną, z łatwością można w niej dojrzeć Barbarę Sadowską lub bohaterki reportażu Jacka Hugo-Badera "Madonny polskie". To kolejny wielki plus tego poruszającego monodramu.



Spotkania Teatralne - dzień trzeci

Jesienią przyszłego roku ukaże się "Trzeci dziennik" Jerzego Pilcha. Nim to nastąpi, jaworzniccy teatromani mieli okazję zobaczyć przedstawienie, którego scenariusz (autorstwa Magdaleny Kupryjanowicz) powstał na podstawie dwóch poprzednich tomów. Znajdziemy tu typowe dla tego autora motywy (kobiety, literatura, wiara, piłka nożna, alkohol), również opowieść o wyprawie po czyste kasety magnetofonowe z powodzeniem mogłaby znaleźć się w którejś z próz Pilcha, wszak ta twórczość żywi się życiem.

W "Dzienniku przebudzenia" Adam Ferency - będący również reżyserem przedstawienia - bawi się słowami ("Montaigne miał mniej"), używa słynnej Pilchowej formuły "w sensie ścisłym", ale w żadnym momencie tego godzinnego spektaklu nie próbuje naśladować sposobu mówienia autora "Pod Mocnym Aniołem". Oglądając przedstawienie, zapominamy, że obcujemy z dziennikiem pisarza. Student Tadeusza Łomnickiego gra człowieka, który z trudem buduje zdania i ma problemy z pamięcią, a za sprawą swojej choroby staje się nam bliski. Na scenie aktorowi partneruje Joanna Kosierkiewicz. To graną przez nią postać bohater prosi "Asia, pomóż". Rozmawia z nim, gotuje mu, przepisuje jego teksty, cytuje słowa jego kobiet, a tego, kim w istocie może być, dowiadujemy się w finale.










niedziela, 15 października 2017

Spotkania Teatralne - dzień drugi










10 lat temu Wojciech Pszoniak w monodramie "Belfer!" w sali teatralnej budynku "Sokoła" cytował Harpagona, odkrywającego, że skradziono mu szkatułkę. 13 października słowa te padły w tym samym miejscu po raz kolejny - tym razem w spektaklu, reżyserowanym przez Annę Nieużyłę i Marcina Wiernka. "Skąpiec" w wykonaniu grupy teatralnej "3G" to idealna propozycja dla tych wszystkich, którzy w teatrze szukają mądrego tekstu z przesłaniem, pięknego słowa i cudownych kostiumów. Przedstawienie z Ciężkowic jest poprowadzone w taki sposób, że fabuła i relacje między postaciami pozostają czytelne nawet dla tych, którzy dramatu Moliera nie czytali. Przyjemnie ogląda się spektakl, w którym każdy z rekwizytów i elementów scenografii znajduje swoje uzasadnienie, a wykonawcy przez cały czas panują nad tekstem i nawet jeśli przydarza im się pomyłka, potrafią wybrnąć z tej sytuacji. Brawo za czerpanie pełnymi garściami z tradycji komedii dell' arte, wykorzystanie całej przestrzeni sceny i zabiegi metateatralne. Aktorsko prym wiedzie oczywiście odtwórca roli tytułowej - znajdujący się w ciągłym ruchu aktor nierzadko w jednej scenie musi oddać kilka różnych stanów emocjonalnych i udaje mu się to znakomicie. W niczym jednak nie ustępują mu pozostali wykonawcy. Salwy śmiechu na widowni wywołuje postać Jakuba (stangreta i kucharza w jednej osobie), równie przezabawni są aktorzy, grający Strzałkę i Policjanta. Odtwórcy ról Elizy, Marianny, Kleanta i Walerego mają w sobie świeżość, jasność i naturalność, tak potrzebne do grania miłosnych relacji między młodymi bohaterami. Tak więc owacja na stojąco i entuzjastyczne opinie w kolejce do szatni - jak najbardziej zasłużone.