piątek, 9 listopada 2018

Urodzinowe śniadanie

7 listopada - to już tradycja - z okazji urodzin Pani Dyrektor w naszym Teatrze odbyło się uroczyste śniadanie. Przybywało gości z życzeniami i prezentami, a jedne tematy pociągały za sobą kolejne. Maciej opowiadał o wzruszających momentach w trakcie zajęć z cyklu "Kulturalny autyzm", pojawił się także temat niedawnych Spotkań Teatralnych i "Krótkiej historii o wilkach i kozach". Wymieniano doświadczenia, dotyczące pracy z dziecięcymi i młodzieżowymi grupami teatralnymi, dzielono się wrażeniami z premiery "Blaszanego bębenka" we wrocławskim Capitolu, padło także nazwisko Krystiana Lupy. Opowiadano o różnicach w mentalności Polaków i Francuzów, odmiennych charakterach psów i kotów i tym, w jaki sposób artystycznie można wykorzystać topolę. Jubilatka wspominała próby z Teatralną Grupą Wielozadaniową i pracę na planie filmu "Triumf ducha", w żartobliwy sposób nawiązała także do jednej ze scen "Dyskretnego uroku burżuazji". Z racji tego, co na stole (m.in. ciasto ze śliwkami, śledzie, różne rodzaje mięs i kultowe już pieczarki) nie mogło zabraknąć kwestii kulinarnych (jak zrobić dobry majonez, z czego składa się masa w cieście, upieczonym przez Kasię). Dowcipami raczyła wszystkich Bernadeta Ćwierzyk, również Maciej nie pozostawał w tyle, od czasu do czasu puentując coś w jedyny w swoim rodzaju sposób.

niedziela, 4 listopada 2018

Spotkania Teatralne - dzień piąty

Maciej Wojtyszko to teatralny specjalista od biografii - pisał już m.in. o Michale Bałuckim ("Całe życie głupi"), spotkaniach Sławomira Mrożka z Witoldem Gombrowiczem ("Dowód na istnienie drugiego"), Stanisława Wyspiańskiego z Józefem Piłsudskim ("Chryje z Polską"), Karola Marksa z Fryderykiem Engelsem ("Narodziny Fryderyka Demuth") i Katarzyny Wielkiej z Denisem Diderotem ("O rozkoszy"). "Bóg, ja i pieniądze" - tytuł monodramu autorstwa Macieja Wojtyszki zawiera tylko kilka tematów, które zostają poruszone w spektaklu, a każdy z nich mógłby stanowić materiał na kolejne przedstawienie. Maria w dziesięciu scenach-rozmowach z panią Elą z warzywniaka, wspomina życie w PRL-u (występy w studenckim teatrze, wakacje w Bułgarii), ale opowiada także o tym, co tu i teraz: niełatwej doli nauczyciela, polskiej słabości do alkoholu, postrzeganiu osób starszych, związanych z wiekiem chorobach, tragicznych weekendach na polskich drogach, mierzeniu się z rolą teściowej oraz babci. Każda z sekwencji zawiera bardzo wyraźną puentę, a cała ta słodko-gorzka mieszanka podlana jest typowym dla tego autora erudycyjnym sosem i budującą nastrój muzyką Bolesława Rawskiego (mam tu na myśli zwłaszcza opowieść o Wigilii oraz scenę finałową).

Hanna Bieluszko w roli emerytowanej nauczycielki jest niezwykle wiarygodna. Wierzy się jej, gdy bohaterka żartuje z wyglądu synowej lub stwierdza, że za czas spędzony na długich przerwach powinni jej przyznać Virtuti Militari. Mamy świadomość, że wie, o czym mówi, gdy recytuje fragment "Podziękowania" Wisławy Szymborskiej, "Przesłania Pana Cogito" Zbigniewa Herberta lub sonetu Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, wspomina o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim, Konfucjuszu czy Świętym Augustynie. Kibicujemy jej, gdy rozkwita pod wpływem uczucia i współczujemy w finale. Wielka rola w ważnym przedstawieniu.

piątek, 2 listopada 2018

Spotkania Teatralne - dzień czwarty

"Trudny przypadek Jula Waldeckiego" to czwarta premiera mysłowickiego Teatru Podtekst (poprzednie tytuły to "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej, "Cukier Stanik" Zyty Rudzkiej i "W małym miasteczku"). Widać, że bliskie jest im groteskowe widzenie świata. Nie inaczej jest w przypadku spektaklu, zaprezentowanego czwartego dnia Spotkań Teatralnych.

Ci, którzy śledzą mniej lub bardziej uważnie rodzimą politykę, bez trudu znajdą w przedstawieniu odniesienia do osób i zdarzeń, znanych z telewizji lub prasy. Dużą wartością mysłowickiego spektaklu jest to, że mimo satyrycznego zabarwienia w żadnym momencie nie staje się on kabaretem. Sporo tu natomiast trafnych obserwacji na temat męki twórczej (padają znane nazwiska).

Reżyserujący "Trudny..." Michał Skiba przypomina zapomnianą dzisiaj prawdę - teatr to konwencja. Nic więc dziwnego, że grająca Matkę Róża Brzeska jest rówieśniczką wcielającego się w tytułową rolę Macieja Pytla. Gra jednak w tak wiarygodny sposób, że natychmiast o tym zapominamy. Postaci kreślone są grubą kreską. Kinga Ursoń gra Kaśkę, dziewczynę bohatera, która właśnie od niego odchodzi, Radosław Myszka - Ryśka, cierpiącego wiecznie na brak gotówki brata, a Michał Młyński - Marka, mającego słabość do środków psychoaktywnych kolegę. W kogo wcielają się Patrycja Kawa i Maja Nowak - nie zdradzę, by nie psuć przyjemności tym, którzy spektaklu jeszcze nie widzieli. Tytułowy bohater przypomina Allana Felixa z "Zagraj to jeszcze raz, Sam", ale może się kojarzyć również z Obłomowem. Niezwykłe, jak wiele sensów można zmieścić między dwoma parami drzwi, kanapą i stolikiem.

Spotkania Teatralne - dzień trzeci

Trzeci dzień Spotkań Teatralnych upłynął również pod znakiem lokalnych akcentów. Na scenie Sali Teatralnej w swoim spektaklu dyplomowym zaprezentowali się studenci krakowskiej Szkoły Aktorskiej SPOT - wśród nich Joanna Płonka i Kamil Bzukała, muzykę skomponował natomiast Aleksander Brzeziński. Próżno szukać dramatu "Miłość szuka mieszkania" Jerzego Jurandota w "Komediach" z roku 1974 - rzecz ukazała się dopiero cztery lata temu. Wówczas sięgnął po ten wystawiany w czasie wojny tekst Jan Naturski i Teatr Ekipa (na grudzień planowana jest premiera w nieco zmienionej obsadzie w Teatrze WARSawy).

Dużo w krakowskim przedstawieniu krzyków, biegania i trzaskania drzwiami. Widz ma wrażenie, jakby oglądał "Mayday" albo "Wieczór kawalerski". I bardzo dobrze, i tak ma być, i o to chodzi. W końcu "Miłość szuka mieszkania" to komedia. Specyficzna, bo jej akcja dzieje się w getcie. Autor nie epatuje horrorem - tylko od czasu do czasu wzmianka o tyfusie, konfiturze z buraków czy godzinie policyjnej przypomina, gdzie się znajdujemy.

Ada w wykonaniu Zuzanny Batki wypada blado, ale nie ma w tym winy aktorki czy reżysera - ta postać po prostu tak została napisana (wierzy się natomiast w prawdziwość uczucia między bohaterką i jej mężem Mundkiem, granym przez Dominika Buksę). Zresztą, trudno wyjść zwycięsko z konfrontacji z temperamentną Stefcią (Magdalena Kuźnik). Warto wspomnieć, że bohaterki reprezentują odmienne charaktery, a aktorki - różne typy fizyczności. Rozkoszna, wprost do schrupania jest pełna ekspresji Sylwia Sokołowska jako Niusia, która szybciej mówi niż myśli. Od pierwszych sekund na scenie przykuwa uwagę Judyta Jakubińska w roli Gospodyni - bardziej wyciszona niż pozostali wykonawcy. Joanna Płonka jako panna Sara pojawia się tylko przez chwilę, ale ma możliwość zaprezentowania swoich możliwości wokalnych. "Bzyku" to prawdziwy żywioł - gra będącego nieustannie na lekkim rauszu pijaka Józia bez zataczania się czy bełkotania i autentycznie śmieszy. Zapamiętuje się także przebojową piosenkę, którą brawurowo wykonuje w duecie z Sylwią Sokołowską. Zapadają w pamięć role Macieja Pierzchały ("człowiek pracy", jeden z lokatorów Gospodyni) i Tomasza Zielińskiego (Zylberman), grane bez uciekania się do sposobów mówienia rodem ze szmoncesów.

 "Miłość szuka mieszkania" to świetnie zrobione przedstawienie. Z humorem, który wciąż bawi i finałem, który na długo zostaje w pamięci.