„Wdowy” swoje miejsce w historii teatru zawdzięczają dwóm
inscenizacjom – warszawskiej Erwina Axera i krakowskiej Józefa
Opalskiego oraz Anny Polony. Ten powstały na początku lat 90.
ubiegłego wieku dramat, którego próżno szukać w „Dialogu”
upodobały sobie także rozmaite grupy teatralne w całej Polsce
(naliczyłem kilkanaście wystawień). W naszym Teatrze po tę sztukę
sięgnął Kamil Bzukała ze swoim „Tartakiem”.
„Bzyku”
ma na „Wdowy” pomysł i jest w nim konsekwentny. Scenografia,
kostiumy, rekwizyty, muzyka, światło – wszystko podporządkowane
jest temu, mającemu swoje uzasadnienie, zamysłowi inscenizacyjnemu.
Reżyser dopisuje także finał, który nie tylko pozostaje w zgodzie
z całością spektaklu, ale sprawia również, że mniej boimy się
tego, co nieuniknione.
Joannę
Skalińską i Melanię Jurę pamiętamy z kapitalnych ról
szekspirowskich („Poskromienie złośnicy”) w „Bohomazowym
drzewie” (pierwsza z nich zachwycała również w „Świście
Ostatecznym”). W tej pełnej złośliwości słownej szermierce
bohaterek aktorki udowadniają, że świetnie rozumieją tekst, a
także pozwalają w pełni wybrzmieć zawartemu w nim humorowi.
Przeciwwagę dla pochłoniętych językowym ping-pongiem Wdowy
Pierwszej i Wdowy Drugiej stanowi milcząca Wdowa Trzecia (w tej roli
niesamowicie ucharakteryzowana Klara Grelowska).
W
spektaklu również panowie mają swoje popisowe fragmenty. Owacja na
stojąco należy się Kacprowi Staszkowi (Pan Drugi) za powiedziany
bezbłędnie wywód na temat symetrii kawiarnianych stolików
(rozwiązanie zagadki, na kogo ucharakteryzowano aktora, pozostawiam
widzom), a także Maciejowi Pierzchale (Pan Pierwszy) za opowieść o
spotkaniu z krokodylem. Nie sposób także nie wspomnieć o Kamilu
Bzukale, który w roli Kelnera nieodparcie kojarzy się z
Truffaldinem w „Słudze dwóch panów”.
Kilkanaście
lat temu Agnieszka Olsten powiedziała, że dzisiaj nie sposób
wystawiać Mrożka, ponieważ pisze on pełnymi zdaniami. „Bzyku”
z grupą teatralną „Tartak” udowadnia, że jednak można i to z
bardzo dobrym skutkiem.