6 marca, w ramach obchodów 75. rocznicy zakończenia drugiej wojny
światowej, znów będzie można obejrzeć na naszej scenie spektakl
„Upalny dzień” w reżyserii Dominika Sochy, a w wykonaniu jego
oraz Macieja Pierzchały.
W
scenie, otwierającej film „Obława” Marcina Krzyształowicza
kapral „Wydra” prowadzi jeńca na egzekucję. W „Upalnym dniu”
punkt wyjścia jest podobny, ale uzbrojony mężczyzna jest Niemcem.
Obaj właśnie zatrzymali się w czasie pieszej drogi do wioski,
gdzie chłopak ma zostać zabity. Skazani na siebie, zaczynają
rozmawiać. Dowiadujemy się, co zrobił chłopak, co studiuje i jak
ma na imię jego dziewczyna. Niemiecki żołnierz też o sobie
opowiada. Jego opowieści o bezsensie wojny, głupocie dowódcy i
zezwierzęceniu kolegów z oddziału przypominają to, o czym w
reportażu „Mój warszawski szał” Włodzimierza Nowaka i
Andżeliki Kuźniak mówił Mathias Schenk. Słońce grzeje
niemiłosiernie, a wraz z temperaturą rosną emocje. Przypuszczamy,
jak skończy się ta historia, ale w tym spektaklu nic nie jest
oczywiste. Ten leśny thriller to prawdziwy emocjonalny
rollercoaster.
Dominik
to prawdziwy teatralny zawodowiec. Wystarczy jeden grymas lub
spojrzenie, by w pełni oddać każdą z emocji Niemca. Ciekawym
doświadczeniem jest oglądanie w roli jeńca wyciszonego, innego niż
we „Wdowach” Macieja. Symboliczną scenografię stworzyła Julia.
Jeśli chodzi o kostiumy i rekwizyty, wszystko jest odtworzone bardzo
wiernie. W klimat spektaklu wprowadza też piękna muzyka w wykonaniu
Maćka (dźwięki fortepianu, narastające niczym ulewa).
„Upalny
dzień” to rodzaj teatru, który dzisiaj możemy oglądać coraz
rzadziej – pozbawiony modnych efektów, oparty na dialogu, w którym
ścierają się racje. Idealny na naszą scenę. W ciągu tych 80
minut nie poznajemy imion bohaterów, co sztukę Janusza
Wasylkowskiego czyni jeszcze bardziej uniwersalną. Zmieniają się
kroje i kolory mundurów, ale istota wojny pozostaje niezmienna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz