Andrzej Sienkiewicz, Krzysztof Kott i Grzegorz Gorczyca, czyli trio
Shires – podobnie, jak Waldemar Malicki czy Grupa MoCarta –
stanowią zaprzeczenie tezy, że muzycy klasyczni są ludźmi
pozbawionymi poczucia humoru czy fantazji. Wiedzą to wszyscy ci,
którzy w niedzielny wieczór zasiedli w naszej sali teatralnej.
Krzysztof Kott, grający na puzonie basowym, w dowcipny sposób
skomentował dobiegający z widowni odgłos trzaskającego krzesła,
zabawnie zapowiadał poszczególne utwory i z humorem opowiadał o
Grzegorzu Gorczycy (fortepian) i swojej relacji z Andrzejem
Sienkiewiczem (puzon tenorowy). Muzycy Orkiestry Symfonicznej
Filharmonii Narodowej zadbali o to, by program koncertu był
urozmaicony. Na początek zabrzmiały utwory Roberta Schumanna,
kojarzące się z myśliwskimi hejnałami lub fanfarami,
obwieszczającymi przybycie króla. Majstersztykiem było wykonanie
„Rozmów małżeńskich” Carla Friedmanna, gdzie za pomocą
dźwięków spróbowano oddać atmosferę kłótni małżonków.
Jestem pewien, że niejeden z widzów, słuchając tematu z filmu
„Lista Schindlera”, przypomniał sobie czarno-białe kadry
reżyserowanej przez Stevena Spielberga opowieści o niemieckim
przemysłowcu. Kiedy wybrzmiała ta niezwykle rzewna muzyka
(przepiękny, finałowy moment, gdy milkną puzony, a gra jedynie
fortepian), przyszedł czas na Dave’a Brubecka i jego „Danse
Duet”. Wówczas każdy na widowni miał wrażenie, że nagle
znalazł się w nowoorleańskim klubie, którego wnętrze wypełnia
jazz. Jeśli dodamy do tego jeszcze Imre Kalmana i jego „Księżniczkę
Czardasza”, to czegóż chcieć więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz