środa, 6 marca 2019

Jeunesses Musicales - dzień czwarty

W trakcie niedzielnego występu Renata Przemyk - mając na myśli powrót do materiału z płyty "Ya Hozna" - powiedziała, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki (niemal dosłowny cytat z "Jakby nie miało być"). Ona jednak zdecydowała się na ten krok i było to bardzo dobre posunięcie, o czym najlepiej świadczy odbiór koncertu, zagranego 3 marca. Wybuchy śmiechu na widowni w czasie grania takich utworów, jak "Makijaż twarzy" czy "Prinsówna", potwierdzają, że humor, zawarty w tych tekstach, mimo upływu lat nadal bawi. W niedzielny wieczór otrzymaliśmy mieszankę punk rocka, piosenki aktorskiej, kabaretowej i poezji śpiewanej. Renata Przemyk raz była zalotna, by po chwili stać się drapieżną, a za moment liryczną, a wszystko to nierzadko w ramach jednej piosenki. Oprócz wszystkich utworów z albumu z roku 1990 ze swoimi muzykami zaprezentowała swoje późniejsze przeboje (wspomniane na wstępie "Jakby nie miało być", "Zero", "Kochana", "Ten taniec", "Ostatni z zielonych", "Aż po grób"), a na bis zabrzmiały "Odjazd", "Bo jeśli tak ma być" i "Nie mam żalu". A wszystko to porywająco wykonane, na sto procent, bez oszczędzania się. Artystka od pierwszych sekund koncertu miała znakomity kontakt z publicznością - dziękowała za zaproszenie, komplementowała widzów, żartowała, opowiadała anegdoty (choćby tę o refrenie "Tortur"), prowadziła dowcipne dialogi m.in. z grającym na gitarze basowej i udzielającym się wokalnie Piotrem Wojtanowskim i akordeonistą Kamilem Błoniarzem. Koncert był tak skonstruowany, by każdy z towarzyszących jej muzyków mógł w pełni zaprezentować swoje umiejętności - Sławomir Puka zagrał kapitalne solo na bębnach, klawiszowiec Krzysztof Pająk swoją solówką wprowadził atmosferę wyciszenia, a Grzegorz Palka wzmacniał skład potężnym brzmieniem gitar. Jednym słowem: młodość i energia. Po prostu "Jeunesses Musicales".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz