środa, 13 grudnia 2017

Trumna

Istnieje wiele teatralnych przesądów. Jeśli egzemplarz sztuki upadnie, należy go przydepnąć, na scenie nie wolno gwizdać, na próbie generalnej - klaskać, pawie pióra przynoszą pecha, a wystawiając ''Makbeta'', nie wymawia się tytułu tej tragedii. Panuje także przekonanie, że jeśli w spektaklu pojawia się trumna, nie oznacza to również niczego dobrego (niekoniecznie należy czytać jej znaczenie w sposób dosłowny). Ci, którzy oglądali ''Świst Ostateczny'', pamiętają z pewnością ten rekwizyt. Mało brakowało, a trumna faktycznie przyniosłaby nam pecha w czasie premiery. Istnieje pogląd, że jeśli złowróżbny przedmiot rozłoży się na części, a później złoży na nowo, straci on swą złowieszczą moc. Otóż jeden z aktorów postanowił wcielić tę zasadę w życie. O ile rozczłonkowanie upiornego rekwizytu z płyt paździerzowych nie stanowiło problemu, o tyle próba nadania mu pierwotnego kształtu nijak nie chciała się powieść. Na domiar złego trumna, która powinna pojawić się na scenie na początku drugiego aktu, zaklinowała się w drzwiach (wyobrażacie sobie, co w tym momencie przeżywała siedząca na widowni Pani Reżyser). Piotr, grający Osiłka Chętnego, nie namyślając się zbyt długo, postawił trumnę pionowo, nadając tym samym tej scenie zupełnie surrealistyczny charakter. Wyglądało to, jakby zmarła niedawno Salomea - obecna na portrecie trumiennym - znów pojawiła się jako postać. Później spektakl toczył się już płynnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz