Wtorek rozpoczął się tradycyjnie od rozgrzewki aparatu mowy: było
zwijanie języka w trąbkę, wydawanie ustami odgłosu stukotu
końskich kopyt o bruk, naśladowanie końskiego parskania i liczenie
zębów językiem. Pojawiły się takie ćwiczenia, jak „Rama”,
„Lustro” czy „Dyrygent i chór”. W pierwszym z nich – z
udziałem tytułowego rekwizytu - uczestnicy pozowali, tworząc
wymyślony przez siebie obraz. Były więc dzieła, które można by
nazwać „Hawajska tancerka”, „Kawaler z kotem” i „Pan z
gazetą”. W „Dyrygencie i chórze” natomiast, ćwiczeniu na
mięśnie przepony, dzieci, zgodnie z gestami Kasi, raz ciszej, raz
głośniej powtarzały słowa wyliczanki „Siała baba mak”. Kasia
zaproponowała ćwiczenia na refleks (jak najszybsze odrzucenie do
drugiej osoby kolorowego woreczka i powiedzenie jego koloru) i
koordynację ruchową (chodzenie po dyskach sensorycznych z
woreczkami w obu dłoniach i na głowie). Pojawiło się także
działanie o nazwie, zapożyczonej ze skeczu Monty Pythona,
polegające na tym, że każdy z uczestników musiał wymyślić
sobie specyficzny krok. Chodzili więc po scenie między innymi
lunatyk, tyranozaur i zombie. Podobnie, jak poprzedniego dnia, pisk
radości wywołało pojawienie się rękawic sensorycznych.
Zwieńczeniem wtorkowych zajęć były, podobnie, jak w poniedziałek,
pląsy w rytm piosenki zespołu Earth, Wind & Fire.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz